- Nie wyjdę do tej walki, myśląc o tym, że mam do obrony pas mistrza świata, tylko będę chciał zdobyć medal olimpijski w tym pojedynku - mówi mistrz świata WBO wagi junior ciężkiej Krzysztof Głowacki (26-0, 16 KO) o walce z Oleksandrem Usykiem (9-0, 9 KO). We wrześniu na gali organizowanej w Polsce "Główka" zmierzy się z mistrzem olimpijskim z igrzysk w Londynie.
Jak zareagowałeś na wiadomość o tym, że walka z Usykiem będzie w Polsce?
Krzysztof Głowacki: Oczywiście bardzo się ucieszyłem, szykuje się wielka gala. W Polsce dawno już nie było takiej walki. To jest coś wspaniałego, bardzo dziękuję moim promotorom, że udało im się to wynegocjować.
Tak szczerze, czy wierzyłeś, że to się uda zrobić w Polsce kiedy pojawiały się pierwsze głosy, że być może jest taka szansa?
Szczerze? Nie, sądziłem, że będziemy jechać do USA albo na Ukrainę. Dopusczałem taką ewentualność na maksymalnie 10%, raczej w to nie wierzyłem, co sprawia, że jeszcze bardziej się cieszę.
Czy to będzie dla ciebie większa presja? W końcu po raz pierwszy będziesz bronił tytułu mistrza świata w Polsce.
Nie, przecież mnie znacie, wiecie jaki jestem. Żadnej presji nie będzie. Nie wyjdę do tej walki, myśląc o tym, że mam do obrony pas mistrza świata, tylko będę chciał zdobyć medal olimpijski w tym pojedynku.
Czyli to będzie dla ciebie mały finał olimpijski?
Dokładnie, to dla mnie kolejny element motywujący. Zawsze marzyłem o tym, żeby pojechać na igrzyska olimpijskie i zaboksować o złoty medal. Nie było mi to dane, a teraz mam okazję coś udowodnić.
Pokonujesz mistrza olimpijskiego i uznajesz, że masz złoty medal?
Powiedzmy, że tak to mniej więcej wygląda. Na pewno będę bardzo usatysfakcjonowany tym, że pokonałem mistrza olimpijskiego.
Aktualnie trwają rozmowy odnośnie lokalizacji pojedynku na terenie Polski. Masz jakieś swoje preferowane miasto?
Te sprawy zostawiam moim promotorom, ja po prostu bardzo się cieszę z tego, że walka będzie w Polsce, a jakieś konkretne miasto nie jest już dla mnie tak istotne. Cieszę się, że będę mógł wystąpić przed polską publicznością i obronić dla nich pas WBO.
Do walki pozostały trzy miesiące, rozpoczynasz już przygotowania pod konkretną datę?
Tak, od przyszłego tygodnia będę już na stałe trenował w Warszawie pod okiem Fiodora Łapina i Pawła Gassera, a do domu do Wałcza będę zjeżdżał tylko na weekendy. Ten tydzień jestem w Wałczu, trenuję rano, a popołudniami przenoszę rzeczy, ponieważ szykuję mieszkanie do remontu. Zasuwam z kartonami, jestem wypompowany jak po dobrej siłowni.
Usyk to podobnie jak ty zawodnik leworęczny. Jak idzie przestawianie się pod zawodników walczących z odwrotnej pozycji?
Nie jest źle, myślałem że będzie gorzej, ale wszystko idzie dobrze. Nawet lepiej boksuje mi się z mańkutami niż z zawodnikami walczącymi z normalnej pozycji. Ostatnim leworęcznym pięściarzem, z którym boksowałem był Richard Hall i dobrze się wtedy czułem w ringu. Z mańkutami idzie mi naprawdę dobrze.
Czy to będzie twoja najtrudniejsza walka na zawodowych ringach?
Tego się spodziewam i tak się nastawiam, żeby być zmotywowanym, zasuwać na treningach. Zakładam, że to będzie mój najtrudniejszy przeciwnik, dodatkowo walczę o medal olimpijski, trzeba zasuwać, nie ma lekko.
Mówisz o motywacji. Można było odnieść wrażenie, że przed walką ze Stevem Cunninghamem czasami ci jej brakowało.
To prawda, przyznaję, że trochę go lekceważyłem. Trochę się obijałem na treningach, nie trzymałem diety, więc na pewno nie byłem wtedy w idealnej formie, a dodatkowo dopadła mnie ciężka choroba i wszystko się totalnie rozsypało. Przyznam, że ciężko mi było pozbierać się psychicznie po tej chorobie, po tym jak dostałem antybiotyk dożylnie.
Czy mistrzowi świata wypada obijać się na treningach?
Oczywiście, że nie, ale niech nikt mnie źle nie zrozumie. Nie było tak, że omijałem treningi, czy nie słuchałem się trenerów. Po prostu na sparingach zachowywałem się trochę inaczej niż wcześniej, bo czułem, że Cunningham nic mi w ringu nie zrobi. Podobnie jak sparingpartnerzy, z którymi wtedy się przygotowywałem. Teraz już czegoś takiego nie będzie.
Fizycznie jesteś w idealnym stanie, żeby rozpoczynać ciężkie treningi?
Tak, chociaż dopiero niedawno uporałem się z bólem lewej ręki po walce z Cunninghamem. Bolała mnie kostka, wszystko było cały czas opuchnięte, ponieważ okazało się, że rozlała mi się torebka stawowa. Dostałem od lekarzy taką maszynę, dzięki której wszystko jest już w porządku. Opuchlizna zeszła, a ręka jest gotowa, żeby uderzać nią z pełną siłą. Chciałbym tylko, że tym razem już nie dopadła przed walką żadna choroba. Resztą zajmę się sam.